To się zaczęło kilka miesięcy temu i wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić. Czy to moja mała córeczka? Czy moje urocze dziesięcioletnie dziecko zmienia się w nastolatka?
Myślałam, że coś takiego się dzieje tylko w filmach, ale nie :)
Nie wiem, czego bardziej pragnę w takich momentach. Czy wolałabym rozpłakać się, czy pokazać, kto tu rządzi.
Wybrałam pierwszą opcję. Pięć minut później siedziałam na dywaniku w łazience, przytulając swojego kota. W samym środku trójkąta dramatycznego.
Zdecydowałam, że pięć minut w roli ofiary wystarczy. Nie chcę też zamienić się w prześladowcę. Mokry kot patrzył na mnie z wdzięcznością, ciesząc się z tego, że uświadomiłam to sobie.
Postanowiłam zrobić sobie cappuccino. Mmm, pychota. Jaki aromat! Kot zaczął mruczeć.
Zdałam sobie sprawę, że to ma swoje plusy. Na przykład, przyjemnie jest zjeść śniadanie w spokoju i podziwiać samoloty za oknem.
Pięknie!
Wdzięczność. Przecież mogłam dalej płakać. Na podłodze. W łazience. Albo ziać ogniem niczym rozwścieczony smok.
Rozmyślając o tym wszystkim, nie od razu usłyszałam:
- Maaaamo, gdzie jesteś? Chodź tutaj jak najszybciej! Stworzyłam TAKĄ muzykę!
Drzwi są szeroko otwarte.
To taka huśtawka emocjonalna. Próbuje to zaakceptować.
- Mamo, czemu tak długo? Pośpiesz się i wejdź. Zobacz, zrobiłam cover piosenki!
Nie, to wciąż moje urocze dziecko.
Ale na wszelki wypadek kupię więcej kawy. Będę pilnować, by kot był zawsze obok.